Z cyklu: małe domowe odkrycie

„Co Ty mama za głupoty czytasz?! Lepiej byś bajkę o Filemonie poczytała!”

W pełni się z Tobą zgodzę córciu.

Kiedyś dorwałam w jakimś sklepie wysyłkowym książkę Cezarego Harasimowicza „Nieoczekiwana zmiana płci (na najwyższym szczeblu)”. Ano wydawało mi się, że może być ciekawa, fajnie napisana. To wzięłam. Cóż… Czytało się ją może i dobrze, może i szybko. Język giętki, dużo aluzji do współczesnego życia politycznego, kulturalnego i społecznego, całkiem sprytnie pomyślana intryga, jakby tu ma miejsce pana prezydenta wstawić panią prezydent. No i na tym fajność owej powieści się kończy. Bo później to jeden wielki absurd. Mężczyzna babieje, kobieta chłopieje. Wszystko staje na głowie. Naturalna kolej rzeczy zostaje mocno zachwiana. I już sama nie wiem, czy śmiać się czy płakać. Bo mogła być to naprawdę fajna opowieść o tym jak KOBIETA wygrywa z MĘŻCZYZNĄ w walce o najwyższy stołek w państwie. A tymczasem owa walka i owa wygrana Kobiety, to jeden wielki blef, mistyfikacja i kłamstwo, bo kobieta okazuje się być mężczyzną. Ja rozumiem, że w dzisiejszych czasach mężczyźni nam niewieścieją, a kobiety stają się twarde i bezwzględne jak mężczyźni. Ale czy to jest powód, żeby dorabiać kobietom penisy, a mężczyzn kastrować? I zapładniać? Całe szczęście, że jednak w tej książce jest chyba gdzieś jakieś drugi dno. Że w końcu rodzina okazuje się być ważniejsza niż wszystkie stołki tego świata. Ale i tak czuję niesmak i szczerze pisząc, jeśli pan Harasimowicz popełni jeszcze jakąś powieść, nie mam ochoty się z nią zapoznawać. Absurd goni absurd. Nie dla mnie to dziwo. Zatem córcia idziemy po Filemona 🙂

Dodaj komentarz